Budzą
mnie delikatne promienie jesiennego słońca, które wkradły się przez okno.
Uśmiecham się do siebie, myśląc że życie jest takie piękne.
Świat właśnie budzi się ze snu i szykuje dla mnie kolejny cudowny dzień
życia. Ciekawska, zaglądam przez szybę. Drzewa mienią się
kolorami cudownego złota i uginają dostojnie swe gałęzie, jakby
kłaniały się przed ich stworzycielem. Wiatr szumi, niosąc ze sobą
gwar porannego miasta. Ptaszek majestatycznie rozkłada swe skrzydła
i wygrzewa się skąpany w blasku porannego słońca. Trochę ospale, nastawiam
czajnik. Moja małomiasteczkowa mieścina o tej porze roku wygląda zachwycająco pięknie, Fitzgerald pisząc Wielkiego Gatsby'ego miał rację.. "Życie zaczyna się jesienią, kiedy robi się chłodniej". Z zamyślenia wyrywa mnie
gwizd imbryczka, który domaga się mojej uwagi. Zalewam szklanki gorącą
wodą, a aromat kawy wypełnia całą kuchnię budząc wszystkich
domowników. Silne dłonie obejmują mnie w tali i czuję ciepły
oddech na swojej szyi. I dopiero wtedy czuję jaka krucha i delikatna
jestem w porównaniu z tym męskim ciałem za mną. „Dzień dobry”
szepce mi do ucha. „Dzień dobry ukochany” odpowiadam i składam
pocałunek na jego ustach. Zrywam wczorajszą kartkę z kalendarza, i
zostawiam za sobą dzień wczorajszy. Lato dobiegło już końca zabierając ze sobą najpiękniejsze
wspomnienia beztroskich wakacji. Zegarek goni jak oszalały
zabierając cenne minuty dnia. Stoję przed starą brązową szafą,
która swoje już widziała i szkoda, że nie potrafi mówić bo
miała by wiele pięknych historii do opowiedzenia. Przeglądam swoje
sukienki, jakby były najcenniejszymi okazami w muzeum. Którą
wybrać? W końcu mam ich tyle.. Może tą fioletową w kwiaty z wyciętym dekoltem? Jeszcze pozostał na niej zapach lata. Uwielbiam ją, jest taka
zwiewna, powabna i kobieca. Unoszę się na palcach stóp i sięgam do najwyższej półki ściągając z niej mój ukochany za duży sweter w karmelowym kolorze.. "Tęskniłam" mówię do niego tuląc go do piersi. Upinam włosy w luźny kok, przeciągam
pomadką po ustach i skrapiam nadgarstki perfumami. Wybiegam na
zewnątrz i mroźne październikowe powietrze otula moją twarz. Chłopiec
w brązowych spodenkach i niebieskich kaloszach beztrosko goni za swoim czworonożnym przyjacielem śmiejąc się wniebogłosy przy akompaniamencie radosnego szczekania. Uśmiecham się na ten widok i biegnę dalej, omijając powstałe kałuże po wczorajszej nocnej ulewie. Biegnę w stronę zatrzymującego się
tramwaju, a konduktor macha do mnie przyjaźnie. Przystojny,
schludnie i elegancko ubrany Pan z parasolem pod pachą podaje mi swoją
rękę by pomóc mi wsiąść ciepło się przy tym uśmiechając.
Ściskam jego dłoń i wchodzę do pojazdu. „Dziękuję” mówię
z wdzięcznością. „Nie ma za co, miłego dnia” odpowiada
siadając. Wybieram miejsce przy samym oknie a tramwaj rusza, po zimnych metalowych torach. Po szybie spływają dwie samotne krople, które prowadzą ze sobą ich prywatny wyścig. Spoglądam za szybę pojazdu i przyglądam się ludziom. Niektórzy idą spokojnie, powolnym
krokiem, inni w pośpiechu maszerują, spiesząc za czymś. Ktoś
siedzi przed kawiarnią popijając poranną kawę a na stoliku leżą mokre kolorowe liście przypominając o tym, że być może to ostatnia kawa na zewnątrz. Ktoś właśnie kupuje
świeże, pachnące i rumiane bułeczki w przydrożnej pączkarni. Jadąc tak wpatruję się w sklepowe witryny, szukając
nowych eterycznych przedmiotów, które kocham nad życie, które
dają mi szczęście. Dzwoneczek tramwaju daje znak, że dojechałam.
Wysiadam i po drodze kupuję ciastko na później. Wchodzę do parku
i przysiadam na „mojej” ławce która teraz stoi na okazałym jesiennym dywanie, który uwiły drzewa, setka leżących kasztanów i kolorowych liści dębu prezentuje się tak zachwycająco. Otwieram skórzany brązowy
dziennik i zapisuję w nim wspomnienia sierpniowych pól, smak
letnich owoców, cudownego zapachu kwitnących dali, czas zwiewnych
sukienek i kropel ciepłego letniego deszczu, w którym tańczyłam
bosa a moje kasztanowe włosy pachniały rumiankiem i lawendą. Wszystkie te wspomnienia są wieczne, niektóre są nie do
opisania słowami. Bo czasem nie ma słów, które potrafią wyrazić
nasze uczucia, szczególnie wtedy gdy jesteśmy zakochani. Wszystko
to sprawia, że czuję się wolna, beztroska.. szczęśliwa. I już trochę stęskniona szepcę w świat: "żegnaj lato na rok".